Forum www.racconto.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Smutek w Noc Świętojańską

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.racconto.fora.pl Strona Główna -> Gondor
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Nimrodel
Gość






PostWysłany: Pią 21:30, 21 Sie 2009    Temat postu: Smutek w Noc Świętojańską

,,Smutek w Noc Świętojańską”

Dzień poprzedzający Noc Świętojańską. W Minas Tirith trwały przygotowania do tego niezwykłego święta. Wszędzie słychać było muzykę, suszone kwiaty wirowały w powietrzu, a ich zapach wciskał się w każdy zakamarek Białego Miasta. Magiczna atmosfera panowała w sercu każdego Gondorczyka. Już jutro zabłysną ogniska, a dziewczęta uplotą wianki. Tak. Radosna wrzawa opanowała wszystkich. Albo prawie wszystkich. W tym samym czasie Denethor, namiestnik Gondoru siedział przy oknie i z niesmakiem przyglądał się co wyprawiają jego poddani. Nie podobało mu się to wszystko. Wolał, aby w mieście panował spokój i ład. Te ceremonie bardzo go denerwowały. Gniew Denethora wzrósł jeszcze bardziej, kiedy do sali weszli jego dwaj synowie – uśmiechnięci i całkowicie zaangażowani w święto. Namiestnik odszedł od kamiennego okna i ze złością zwrócił się do synów:
- Wy też?! Wy też poddaliście się temu wariactwu?!
Bracia stanęli jak wryci.
- Ojcze! – po chwili odezwał się Boromir – Czyż nie cieszy cię radość poddanych?
- Nie – powiedział nieco ciszej Denethor. W stosunku do najstarszego syna był zawsze łagodny – Cóż to za głupie ceregiele?
- To obchody Nocy Świętojańskiej – odezwał się Faramir – Gondor zawsze świętuje! Czy nie pamiętasz, ojcze, kiedy to wszyscy razem uczestniczyliśmy w tych ceremoniach?
- Pamiętam – wycedził Denethor – Ale wtedy żyła jeszcze wasza matka i wszystko wyglądało inaczej! A teraz macie mi uciszyć tych wszystkich ludzi! To zakłóca mój spokój.
Bracia umilkli. Wspomnienie dawnych lat boleśnie ich dotknęło.
- Nie zdołamy uciszyć całego ludu – rzekł Boromir – możemy tylko przenieść się w inne miejsce.
Po tych słowach skłonili się lekko i odeszli. Już na dziedzińcu starszy brat zauważył przygnębienie Faramira.
- Nie przejmuj się! – odezwał się – Pojedziemy do Osgiliath i tam wszystko zorganizujemy.
Chłopak uśmiechnął się blado.
- A co zrobimy z ludźmi? – zapytał.
Boromir zamyślił się.
- Trzeba będzie ogłosić – zaczął – aby wszystko przenieśli do Osgiliath i w jego okolice.
- To ty się tym zajmij – powiedział Faramir, po czym powoli oddalił się w stronę swojej komnaty.
Boromir stał tak jeszcze długi czas patrząc za odchodzącym bratem.
„To niesprawiedliwe” – pomyślał – „Ojciec zawsze ma do niego pretensje i ciągle go o coś obwinia”.
Rzeczywiście, tak było. Boromir nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, co musiał przeżywać Faramir. Teraz, kiedy go zobaczył idącego samotnie, z pochyloną głową poczuł współczucie. Zrobiło mu się go żal i postanowił, że podczas święta Kupały jakoś podniesie go na duchu.
Lecz nagle wszystkie myśli Boromira rozwiały się jak mgła na wietrze, kiedy napotkał wzrokiem pewną smukłą i piękną postać.
- Aurelia – wyszeptał.
Tak, to była Aurelia, dziewczę, dla którego Boromir zupełnie stracił głowę.
Jasne włosy otaczały jej rumianą twarz, szafirowe oczy błyszczały wesoło, a różane usta cicho nuciły nieznaną mu pieśń. Delikatnie się uśmiechając układała piękne kompozycje z kwiatów.
Boromir stał bez ruchu i wpatrywał się w swoją ukochaną.

***

Nastał przez wszystkich wyczekiwany dzień – święto Kupały. Słońce chyliło się ku zachodowi, więc mieszkańcy Minas Tirith zebrali się w Osgiliath. Ostatni Gondorczycy w pośpiechu kierowali się na miejsce. Jednym z nich był Faramir. Kiedy tam dotarł zaczął wypatrywać brata. Nigdzie nie mógł go dojrzeć. Po dłuższym czasie dał za wygraną. W momencie kiedy rozglądał się za wygodnym miejscem do obserwacji obchodów zauważył Boromira. Podszedł do brata.
- Gdzieś ty się podziewał? – zapytał z wyrzutem w głosie – Wszędzie cię szukałem.
- Pomagałem w przygotowaniach – odrzekł Boromir.
- Rozumiem – powiedział – Pospieszmy się, zaraz wszystko się rozpocznie.

***

Zapadł zmrok. Rozpalono ogniska. Rozpoczęły się radosne tańce i śpiewy.
Po paru skocznych melodiach przyszedł czas na balladę. Wszyscy zasiedli przy największym ognisku i zaczęli wsłuchiwać się w powolną melodię graną na harfie.
Boromir wstał i podszedł do Aurelii odciągając ją na bok. Dziewczyna uśmiechnęła się i zapytała swoim słodkim i melodyjnym głosem:
- Czy coś się stało?
Boromir bez słowa zerwał kwiat macierzanki i wplótł go w jej wianek. Przez chwilę patrzył jej głęboko w oczy.
- Aurelio! Kocham cię! Kocham cię od kiedy się poznaliśmy.
Twarz dziewczyny zaczęła się powoli rozjaśniać. Uśmiechnęła się i rzekła:
- Ja również cię kocham, Boromirze!
Zakochani powoli oddalili się w stronę pobliskiego lasu. Nikt nie zwrócił na nich uwagi.

***

Północ. Gondorczycy poszli nad rzekę z wcześniej uplecionymi wiankami ziołowymi, aby puścić je na wodę i obserwować ich bieg. Inni powędrowali na łąkę, by zebrać różnorodne rośliny, albo do lasu w poszukiwaniu kwiatu paproci. Jeszcze inni zostali na miejscu dodając drwa do ognisk, przeskakując przez nie i śpiewając pieśni. Faramir był jednym z nich. Po długim świętowaniu odprężył się całkowicie. Podczas wszystkich obrzędów nigdzie nie widział swojego brata. Zaczął się niepokoić. Postanowił go znaleźć. Pierwszym miejscem, o jakim pomyślał była rzeka.
Faramir szedł wzdłuż jej nurtu wypatrując Boromira. Niestety nie mógł go nigdzie dostrzec. Wtedy chłopak postanowił udać się do lasu. Wsiadł na konia i pogalopował w jego stronę. Kiedy już mijał pierwsze drzewa przywiązał konia do sosny i zniknął w zaroślach.
Szedł tak długi czas. W końcu dotarł do leśnego źródła.
- Boromirze? – zawołał z cicha – Boromirze, jesteś tu?
Ku jego zdziwieniu odpowiedział mu mocny głos:
- Faramirze, to ty?
- Tak, to ja! – odkrzyknął – Czy to ty Boromirze?
- Tak.
Po chwili z gęstwiny w pobliżu źródła wyłoniła się ciemna postać jego brata.
- Co tu robisz? – zapytał zdziwiony Faramir.
Cisza.
- Boromirze?
- Nic…
Faramir był zdziwiony. Brat nigdy z nim tak nie rozmawiał. Coś musiało się stać.
- To tajemnica, prawda? – zapytał – Nie możesz mi powiedzieć?
Boromir rzucił bratu nieufne spojrzenie.
- Istotnie, to tajemnica.
- Czy jest ona związana z twoim rogiem? – kontynuował spokojnie Faramir.
Boromir zdumiał się.
- Z rogiem? O co ci chodzi?
- Nie masz go przy sobie! – rzekł Faramir – To się nigdy nie zdarza, zawsze go nosisz. Zgubiłeś go?
Starszy brat dopiero teraz zauważył brak swojego rogu.
- Do licha! – zaklął pod nosem – Musiałem go zostawić przy tamtym źródle…
Spojrzenia braci spotkały się ze sobą. Boromir westchnął.
- Dobrze, powiem ci – odezwał się po chwili – Chodzi o Aurelię. Postanowiliśmy wziąć ślub.
Faramir otworzył usta z niedowierzaniem. Ten Boromir, jego starszy brat! Zwykle nie zadawał się z dziewczynami, zawsze poważny i waleczny, a teraz!... Nie, młodszy brat nie mógł w to uwierzyć.
- I to jest ta tajemnica… - odezwał się – A gdzie ona jest?
- Tam – Boromir wskazał ręką pobliskie zarośla – Tam jest kolejne źródło.
Faramir przyjął stanowczą postawę.
- No to chodźmy! – rzekł mocno.
- Ale dokąd? – zdumiał się Boromir.
- Jak to dokąd? Do naszego ojca, prosić o błogosławieństwo dla młodej pary!
Starszy brat roześmiał się serdecznie. Poszedł do swojej ukochanej, powtórzył jej co zaszło. Potem zaczął szukać zgubionego rogu. Leżał niedaleko sadzawki, więc po paru minutach Boromir go znalazł i wtedy udali się do Minas Tirith.

***

Białe Miasto opustoszało. Wszyscy mieszkańcy nadal byli zajęci świątecznymi obrzędami. Denethor siedział jak zwykle na tronie namiestnika. Drzwi od sali otworzyły się gwałtownie, po czym weszli do niej jego dwaj synowie oraz młoda dziewczyna. Boromir przyklęknął u stóp ojca, ucałował jego pierścień, po czym przemówił cichym, ale stanowczym głosem:
- Ojcze! To jest Aurelia. Poznaliśmy się już dawno temu. Kochamy się i przychodzę tutaj, aby prosić cię o zezwolenie na ślub, a także o twoje błogosławieństwo.
Kiedy Boromir skończył mówić Denethor podniósł się ze swojego tronu. Jego wzrok był błędny i zamglony.
- Zgodziłbym się na to – rzekł po chwili – ale dzisiaj okazałeś mi nieposłuszeństwo i bardzo się na tobie zawiodłem.
Bracia spojrzeli po sobie. Ich ojciec nigdy nie zachowywał się tak w stosunku do najstarszego syna. Faramir postanowił interweniować.
- Ojcze… - zaczął powoli - Może wolałbyś mnie nie słuchać, ale powiem, że Boromir zawsze myśli o twojej wygodzie i bezpieczeństwie.
Denethor udał, że nie słyszał słów Faramira.
- Nie zgadzam się, Boromirze! – krzyknął w nagłym ataku szału – Ostatnie słowo należy do mnie, a ja mówię nie!
Boromir zamarł. Faramir nie mógł patrzeć na niedolę brata.
- Dlaczego? – wrzeszczał – Dlaczego mu nie pozwolisz?! Dlaczego nie może wziąć ślubu?
Denethor spojrzał na Faramira.
- Nie zrobię tego, bo tak uważam za słuszne! A ty nie będziesz stawał między mną a moim synem!
Faramir umilkł. Te słowa bardzo go zabolały. Poczuł jak łzy napływają mu do oczu, ale jakoś je powstrzymał. Po chwili odezwał się drżącym głosem:
- Prawdziwy ojciec chce dla syna jak najlepiej. Widać ty nie jesteś prawdziwym ojcem.
To mówiąc odwrócił się i odszedł, a Boromir bez słowa zwrócił się w stronę Aurelii i razem w ciszy wyszli z sali.

***

Ciemność ogarnęła Białe Miasto. Gondorczycy zapadli w sen. Jednak dwaj bracia nie mogli tej nocy spać. I nie spali. Starszy z powodu swojej miłości, utraconej miłości. Nie płakał. To nie przystoi rycerzowi. Ale cierpiał. Cierpiał bardzo i wiedział, że nigdy nie zapomni tej nocy. Natomiast drugi, młodszy płakał gorącymi łzami zalewając pościel. Płakał z powodu braku miłości ojca. Czuł się tak, jakby był wydrążony w środku. Jakby był bez duszy, a raczej jego dusza nie mogła zaznać spokoju. Ojciec nie mógł tak traktować syna! W końcu wszystko ustało, łzy przestały spływać po czerwonych policzkach, a Faramir zapadł w głęboki sen. W sen, który przyniósł ukojenie i spokój i pozwolił zapomnieć o tym, co wydarzyło się tego dnia.
Boromir również zasnął. Jemu przyśniła się Aurelia i w głębi duszy wierzył, że kiedyś w końcu spełnią swoje marzenie.


*** KONIEC ***



Tekst sobótkowy na akcję z innego forum Tolkienowskiego. Wymęczyłam się i mam lekkie wrażenie, że jest dość... Dziwny, delikatnie mówiąc. Strasznie mi zgrzyta, kiedy go teraz czytam. Czekam na wasze komentarze.
Powrót do góry
Iss




Dołączył: 07 Sie 2009
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ze świata zwanego wyobraźnią...

PostWysłany: Nie 13:46, 23 Sie 2009    Temat postu:

Mnie tam się podoba

Dłużej proszę. Dlaczego się podoba?
I.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.racconto.fora.pl Strona Główna -> Gondor Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin